Miesiąc temu dołączyłem do grona posiadaczy czytnika e-booków. Wyboru dokonałem dzięki rewelacyjnej stronie Świat Czytników – i wybór mój padł na Kindle Classic.
Po tych kilku tygodniach używania stwierdzam, że podjąłem bardzo dobrą decyzję.
Jak się korzysta z Kindle’a? Bardzo wygodnie.
We wtorek wieczorem włączam sieć wi-fi. Dzięki temu środowy poranek mogę zacząć od lektury Polityki. Po wersję papierową musiałbym pójść do kiosku, a cyfrową najpierw ściągnąć z internetu, a potem wgrać sobie na smartfona. Wersja na Kindle’a nie wymaga ode mnie niczego (poza uiszczaniem 4 dolarów miesięcznie). Czasopism w formacie MOBI jest sporo.
Czytanie w autobusie (do pracy i z pracy) oznacza przeważnie wiszenie na uchwycie, bo przed 8 rano i w okolicach 16 o wolne miejsce siedzące trudno. Kindle’a obsługuje się jedną ręką bezproblemowo (nawet jeśli mam na sobie rękawiczki) – przy klikaniu między stronami nie trzeba się obawiać o to, że trzaśnie o podłogę.
Jeśli akurat przypadkiem na ekran świeci mi słońce, tym lepiej – litery są wyraźniejsze. Reklama (przynajmniej co do Kindle’a) nie kłamie.
Po godzinie 13 sprawdzam pocztę – o tej porze przychodzi RSS-owe powiadomienie ze Świata Czytników z aktualnymi promocjami. Żeby nie marnować internetu z komórki, zapisuję sobie artykuł w GetPocket i przeglądam po pracy.
Od czasu do czasu trafiają się ciekawe pozycje w atrakcyjnych cenach. Większe e-księgarnie upraszczają zakup e-booków w formacie MOBI, umożliwiając ich przesłanie na Kindle’a tuż po zakupie. Wystarczy podać swój osobisty adres e-mail (w formie XXX@free.kindle.com), a po kilku minutach moja biblioteczka zostaje uzupełniona. Tak właśnie kupiłem swojego pierwszego e-booka – Maskę Stanisława Lema.
Równie prosto przesyła się pliki zapisane na komputerze (w moim przypadku są to przeważnie PDF-y; nie wyglądają tak dobrze jak MOBI, ale są czytelne). Wystarczy aplikacja send to kindle. Dzięki niej kabelka używam jedynie do ładowania Kindle’a.
Wszystko, co słyszeliście o długim czasie pracy Kindle’a, jest prawdą. Rzeczony kabelek oglądam może raz na dwa tygodnie (zdarza mi się w związku z tym zapomnieć, gdzie go odłożyłem).
W komentarzach znajomych pojawiły się znajomo brzmiące skargi w stylu Kindle nie pachną książką! To prawda, nie pachną. Ale są bardzo, bardzo wygodne.
Posiadanie czytnika nie oznacza przecież całkowitej rezygnacji z książek w wersji papierowej. Moja biblioteka z pewnością nie będzie wyglądać jak w poniższym komiksie 🙂
Kindle to rzeczywiście świetna zabawka. Jakiś czas temu również stałem się posiadaczem tego samego modeli i popełniłem o tym nawet wpis: http://blog.milczarek.eu/2011/12/test-kindle-4-classic-od-ebookpoint-pl-pierwsze-wrazenia/
Teraz powoli myślę nad nowszymi wersjami, bo w przerwach pomiędzy rozdziałami interesującej książki chciałbym czasem sprawdzić coś w sieci, a na Kindle 4 i jego testowej przeglądarce jest to dość trudne 🙂
Ja z kolei uznałem, że internet odrywałby mnie od lektury 🙂